Niespodzianka stała się faktem – Artur Szpilka pokonał Tomasza Adamka w walce wieczoru krakowskiej gali Polsat Boxing Night. Pięściarz z Wieliczki prezentował się lepiej w całym pojedynku i wygrał na punkty jednogłośną decyzją sędziów. Tym samym być może zakończył karierę „Górala”, sam udowodnił natomiast, że może odegrać znaczącą rolę w światowej wadze
ciężkiej.
Na ten pojedynek czekała cała Polska. Czekała dokładnie od lipca, gdy stało się jasne, że walka Adamek – Szpilka dojdzie do skutku. Rangę tego starcia dobrze odzwierciedla hasło „Chwila Prawdy”, którym reklamowana była gala Polsat Boxing Night. W Kraków Arenie mieliśmy poznać odpowiedź na pytanie, kto jest w tej chwili najlepszym pięściarzem wagi ciężkiej w naszym kraju.
Zarówno Tomasz Adamek, jak i Artur Szpilka przegrali swoje ostatnie walki. „Góral” nie sprostał Wiaczesławowi Głazkowowi, bokser z Wieliczki poniósł natomiast porażkę z Bryantem Jenningsem. Choć obaj znajdują się na zupełnie innych etapach swojej kariery, druga klęska z rzędu dla każdego mogłaby być czynnikiem hamującym.
Więcej do stracenia miał Adamek. Pięściarz z Gilowic, były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, ma już 37 lat i sam zapowiadał, że ewentualna porażka ze Szpilką mogłaby oznaczać zakończenie kariery. 12 lat młodszy „Szpila” triumfem otworzyłby sobie drzwi do poważnych walk.
Podczas piątkowej ceremonii ważenia Artur Szpilka prowokował swojego rywala. Gdy stali ze sobą twarzą w twarz odgrażał mu się, na co Tomasz Adamek reagował ze śmiechem. W sobotę mówił natomiast, że walki nie może się już doczekać. – Wykonałem ogromną pracę. Teraz zobaczymy, czy nadaję się do tego sportu. Ta walka zadecyduje, czy będę wielkim pięściarzem, czy w boks będę się już tylko bawił – stanowczo zadeklarował.
Adamek we wszystkich wypowiedziach sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie. Od września przygotowywał się do walki w rodzinnych Gilowicach – nie toczył jednak tylu sparingów, co Szpilka, nie przywiózł też ze Stanów Zjednoczonych licznego sztabu szkoleniowego. Jego celem było pokonanie rywala dzięki atutom, jakie prezentował w najlepszych latach swojej kariery.
Walka zaplanowana była na godzinę 0:30. Ze względu na błyskawiczne zakończenie poprzedniego pojedynku – Michał Syrowatka znokautował Michała Chudeckiego po 80 sekundach – organizatorzy chcieli przyspieszyć nieco rozpoczęcie walki wieczoru. Na takie rozwiązanie nie zamierzali jednak przystać pięściarze. Tomasz Adamek stwierdził, że nie jest wystarczająco rozgrzany, Artur Szpilka również potrzebował więcej czasu.
W końcu wyszli. Najpierw Szpilka, później Adamek w rytm utworu, który towarzyszył mu przy wielu ringowych wojnach: Funky Polak – Pamiętaj. Gdy wybrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego”, można było sobie uświadomić, że oto rozpoczyna się najważniejsza polska walka w ostatnich latach.
Pierwsza runda była z obu stron bardzo zachowawcza – polegała na wzajemnym „rozpoznaniu się”. W tej odsłonie nie został wyprowadzony praktycznie żaden cios. Druga runda wyglądała podobnie, choć widać było też momenty nieco bardziej agresywnej postawy Szpilki. W pewnym momencie Adamek potknął się na ringu i lekko zachwiał, nie miało to jednak konsekwencji.
Walka trwała również na trybunach. Tutaj faworytem zdecydowanej większości był Tomasz Adamek. Gdy ktoś próbował skandować nazwisko Szpilki, od razu otrzymywał wielką porcję gwizdów. Niestety wśród publiczności pojawili się również kibice piłkarscy, którzy wyrażali swoje klubowe sympatie i antypatie.
Bardzo gorąco zrobiło się w połowie trzeciej rundy – Tomasz Adamek mocno zachwiał się wówczas po ataku Szpilki i wydawało się, że lada moment może być liczony. W dalszej części tej odsłony „Góral” próbował odpowiadać. Stało się jasne, że kończą się szachy, a zaczyna prawdziwa ringowa wojna.
W czwartej rundzie obyło się bez większych spięć i pamiętnych ciosów. Te nadeszły w odsłonie piątej, w której przewagę wypracował sobie Tomasz Adamek. „Góral” odważniej zaatakował Szpilkę i wyprowadził kilka bardzo groźnych ciosów. „Szpila” na pewien moment został zepchnięty do defensywy, sam również trafił jednak Adamka.
Po pięciu rundach w nieoficjalnej punktacji jedno „oczko” więcej miał Artur Szpilka. Widać było jednak, że Tomasz Adamek powoli łapie swój rytm. Szósta runda ponownie była dość spokojna, choć „Góral” znów się poślizgnął.
Przez większość siódmej rundy wydawało się, że przebiegnie ona bez historii. Pod sam koniec zaatakował jednak Artur Szpilka – wyprowadził trzy z rzędu ciosy, które mogły być groźne dla Adamka. Był na tyle „nabuzowany”, że atak na rywala kończył już po gongu oznajmiającym koniec rundy. Pomiędzy zawodnikami doszło w związku z tym do małej przepychanki i musiał rozdzielać ich sędzia.
Na początku ósmej rundy Adamek zrewanżował się i zaatakował Szpilkę serią szybkich ciosów. Publiczność zareagowała na to wielką owacją, bokser z Wieliczki przetrwał jednak trudny moment. Gdyby ta odsłona trwała nieco dłużej, być może „Szpila” wylądowałby na deskach.
Ogólnie to jednak bokser z Wieliczki był lepszy w większej ilości rund. Lepiej prezentował się też w starciu dziewiątym, po którym można było być pewnym, że prowadzi na punkty. Tak doświadczony pięściarz jak Tomasz Adamek wiedział na pewno, że jeśli nie położy rywala na deski w ostatnim starciu, przegra walkę.
W dziesiątej rundzie „Góral” rzucił się więc na rywala. Artur Szpilka walczył jednak bardzo mądrze, nie „podpalał się” i nie dał się trafiać. Co więcej – sam poczuł się na tyle pewnie, że stać go było na atak. Widać było, że Adamek jest niezwykle zmęczony. Gdy zabrzmiał ostatni gong, werdykt wydawał się jasny – wystarczyło zresztą spojrzeć na reakcje obu bokserów, by go poznać.
Wątpliwości nie mieli też sędziowie. Punktowali jednogłośnie: 94-96, 92-98, 94-96. Zwycięzcą został Artur „Szpila” Szpilka, który po ogłoszeniu werdyktu serdecznie uściskał Tomasza Adamka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz